poezja.exe.pl - Anna Kwiatkowska


poezja
STAT4U

stat4u

wiersze



aster

pożegnalne zmrużenie wilgotnych rzęs
wtulenie twarzy w bukiet
większy niż

odcięcie drzwiami
w codzienny
brak pretekstu do hodowania astrów
zaraz obok kuchennego tymianku

to nie jest moje velorio
miałam po drodze


obok

słowa nie chcą przyjść

odfrunęły
rozwiać gałązki bluszczu
zakołysać pustą huśtawką
wybrzmieć
w innych piosenkach

a światełka stroboskopu
sztuczne błędne ogniki
toną we mnie kolejno

na żadnym z nas
nie robi to wrażenia


kiedy

jesienią możemy mieć własne, gadające fontanny;
wystarczy, że wskoczę do kałuży

ale zimą mów do mnie
zanim zabierze mnie przeciąg,
pociąg, cokolwiek

wiem, że wiem,
ale świadomość nie określa bytu

kiedy jest białocicho, idę i
wyjadam wróblom okruchy z karmnika


WOKALIZY

powtarzalność ćwiczeń
przestaje absorbować
nie zajmuje myśli

mechaniczne odtwarzanie
podanego wzoru
za każdym razem o ton wyżej

włoskie teksty wprawek
tracą miłosną dźwięczność
przy dwukreślnym "c"

by pod koniec drugiej oktawy
znaczyć już tylko tyle
co do mi sol mi do

nawet wprowadzenie
fortepianowego zróżnicowania
sensu im nie przywróci

kanonem nieczuwania
pustka zagląda w oczy
dona nobis pacem

na twarzy zostaje
scenicznie przyklejony
woskowy uśmiech

wszystkie wolne myśli
wciągnięte skórzastym
miechem akordeonu


dwudźwięk

mam wciąż tę samą poduszkę
w już półprzezroczystej powłoczce

obok miedzianych kółek
pojawiły się czarne przecinki

teraz czas spływa ze mnie spiralnie
jak strużyna z ołówka

wybrzmię


temperowanie ołówków

tak panie prezesie
znajdę czas
nie mam nic oprócz czasu

północny Kopciuszek
przewidywalnie zgubi pantofelek
spadnie kurtyna

zostanie dwanaście talerzyków
z niebieskim wzorkiem
do pozmywania

chociaż Cohen prosił
żeby go tańczyć
do końca


drugi poranek

Chmury będą stalowoszare;
to jedyny słuszny kolor dla chmur.

W górze będzie mocno wiało,
byśmy docenili ciszę doliny
i jeszcze po to, byś nie był zazdrosny
o ślad pieszczoty wiatru na moich piersiach.

Będę patrzyła w słońce, mrużąc oczy,
żebyś mógł śledzić proces powstawania
szesnastego piega na lewym policzku.
Tego z dedykacją.
Bo on będzie dziękczynny, wiesz?
Za drugi poranek.


do jesieni

oczadziali od zapachu powideł
bulgocących leniwie w miedzianym kociołku
zapominamy o jesieni
do jesieni


przywołania

zapatrzona w płomień świecy
próbuje zgromadzić
w powietrzu ograniczonym dłońmi
wszystkie zaklęcia przywołania

odczytuje treść formuł
z blednącej poświaty
którą dotknięcia
pozostawiły na skórze

elektryzujące łaskotanie
wnętrza dłoni

żar ogarniający powoli
co się narodził
w gęstniejącym przeczuciu
nie pozwoli świecy zgasnąć

choć powietrze
rozrzedzone teraz
do braku tlenu
niespełnieniem


 Anna Kwiatkowska

wersja robocza macierzanki biega między skrzynkami na balkonie, kuchnią, niekończącymi się studiami, komputerem, sceną, pracą, imprezami "kulturalnymi" (czyli takimi, gdzie zazwyczaj nie rzuca się ławkami), i jeszcze paroma miejscami. a i tak przy każdej okazji ląduje w kałuży. istnienia wersji "na czysto" nie stwierdza się.


© Copyright by Anna Kwiatkowska

 



AKTUALIZACJA