artysta kreśli portret nie-babci
przechyla się
podnosi ołówek z podłogi
ciemnej zakurzonej twardej
na krześle
szybkim pociągnięciem ręki
portret nie-prababci
na koniec podpiera brodę
utracone odzyskane szanse na szczęście
odpowiadam z pamięci na pamięć
z dzisiaj na jutro
z ust twoich do moich
na próżno
być może nie jest za późno?
minęły lata mijają nas ciągle światła
pobłądziły drzewa
drogi
--za oknem trawy szeleszczą szarością poranka
a my
siedzimy przy stole w ułamku możliwości
może poddasze może komin może kran płacze
czy widzisz ten pokój
morfina gdzieś z boku
te oczy
jak spuszczone zasłony
puste
istnieję bywam jestem
tam
w niepamięci niemówienia
w kurestwie istnienia
specjalnie teraz rymuję
i dysonans kształtuję zmieniam formę
i nie mam normy
i nie chcę nie-pokoju słuchać
tylko banał zielenią serce opłukać
a ty boże módl się za nami
w niepamięci niemówienia
w kurestwie istnienia
jestem w środku swojego ego
co się wychyla co chwilę
i kiwa i kiwa i kiwa
głęboko rytmicznie
zawiani w parkiecie
zawiani w fiolecie
i kiwa
i kiwa
a może dzięki tobie temu wieczorem
odnajdę znajdę
w radosnym tamtym odległym sensie
ludzie wokół i ty z boku
koniec stał się końcem
słowo pisane stało się zbędne
słowo mówiono brzmiało bardziej obłędnie
kurwa mać i dziesięć tysięcy powtórzeń
jak również dziesięć tysięcy wynurzeń
z pływaniem ma to jednak niewiele wspólnego
brzeg odległy
znów wieczór za oknem
papiery
i ja także
---- moknę
funkcjonuje w świecie równolegle rzeczywistym
w stanie nie do końca oczywistym
(z dedykacją)
piszę do ciebie
list. z niedzieli na
(śnieg słońce i wiatr czeka)
jutro
na będzie lepiej
piszę do ciebie,
tak nizzzziutko,
tam z wysokich półek
przezroczystej walki
piszę do ciebie...
pamiętaj. Pan
czeka.
przykro nie ma
jutro
na czekaj wczorajsze
oczu proszę,
nie zamykaj
ktoś nachodzi
zapamiętuje stół krzesło nogi
za ścianą stukot
w dół po schodach
w górę
ktoś wciąż nachodzi
zapamiętuje okno talerz nogi
za ścianą stukot
w dół i w górę
w górę w dół
za ścianą krzyk
w dół i
w dół i
w górę
tam sypie
zasypia
w jej włosach
bez łez
tam puch
już całą przykrył
biel
a światło
światło tam
melodię pomyloną gra
to tak bardzo boli
gdy wiatr
spływa po ścianach
i jak gdyby nigdy nic
wraca...
siada w fotelu i
i wszystko
wszystko jest w porządku
patrz
to ta mała dziewczynka
ciągnąca za warkocze
zawsze koło tramwaju
fioletową wstążkę zgubiła
za rogiem albo przed
został tylko błękit na poddaszu
to było tego popołudnia
gdy na posadzce
zimnej na pozór
zrobiło się miejsce
na twoje sklejone nogi
dalej oczy
i ciało i oczy
i oczy i ciało
dalej oczy
nie były w stanie
skupić się w sobie
nieważne na czym
bo na nieważnej szafce
oddalonej o kilometry stąd
(przezroczysta przestrzeń)
tak bliska
i śliska
jak ta podłoga
na pozór zimna tylko
od wschodu słońca
na wschodzie
od zachodu słońca
na zachodzie
tak trwa dzień
pomiędzy jest to co chcemy
co będziemy jeść
po podróży
i przychodzi sen
poranne iluzje
od rzeczywistości
do pociągu
z punktu do punktu
od stacji do stacji
pomiędzy jest nie to co chcemy
lecz co chcą inni
i tak będziemy jeść
po podróży
czekać na nierealny dzień
od wschodu słońca
na wschodzie
od zachodu słońca
na zachodzie
Trzymając się konwencji tego portalu, poproszono mnie o napisanie krótkiej notatki o sobie. W związku z tym piszę.... pisanie jest dla mnie tak naturalne jak picie wody, jak sen przed zaśnięciem. Sprawia mi ogromną radość, więc póki co nie mam zamiaru z tego rezygnować :)Po za tym i przede wszystkim żyję... czasami piszę ... i znowu żyję ;)
© Copyright by Honorata Demczuk