poezja.exe.pl - Magdalena Komoń


poezja
STAT4U

stat4u

wiersze



kaloryczność

paczka dzisiejszego dnia wciąż napięta
ciekawość siebie - czyszczę szkła okularów
uczę się na palcach linii pokrewieństwa -
omijam kolejki w supermarketach i ciąże

wtulona w koc ciała trzymam cię za słowo
pod poduszkę wpycham niewybuchłe kłótnie
a marzec wciąż wymarza tu i ówdzie


refreszing życia

próbowaliśmy zdefiniować siebie stało się
to zbyteczne znaleźliśmy miejsce pełne
białych filiżanek ciężkich do podniesienia zbyt twardych

by żuć po kawałku podgrzaną szarlotkę pysznimy się
do siebie zapamiętujemy zachłanni chwile
lukrowanych wyznań przereklamowana rzeczywistość
stała się naszym udziałem w spółce jawnej.


po cukierkach

zakwitły paznokcie jak kiedyś kiedy był czas na wszystko
przyjdzie pora snu i podmyje szkielet niepewności co do racji
co do tego kto ją ma nie mam zdania w którym dałabym się

pochować jak w drogiej sukience trzymanej potajemnie od lat
pierwszej starości cynowe wiadra pękają wspomnieniami pełne
podwórka pokruszonej dzielności i porzuconych lat
jak papierki z likierem.


obiektywnie - nasza bajka na potem


                                                     kszysiofi

ze wszystkim można się zapoznać i oswoić w sobie
zmyślenie bajek z których nic już nie wyniknie na potem

zamykasz swoje dookoła bo może już nasze
dzieci nie będą mogły popatrzeć na takie
zacięte wrony i kaczki na wodzie
puszczane kantem gdy zadymiam słońce

obiektywnie mierzysz tło i naświetlasz przyszłość
obejmujesz widoki i zjadasz każdy okruch

lukrem pierników pobrudzimy sobie teraz smaki
poplączą się w strategiach krasnoludki i zmyją się

wystarczy nam czasu na bajkę z hepiendem


świat z babcią

czekałam przy jej łóżku
aż rozbudzi dzień sama nie umiałam
nawet zawiązać sznurowadła obok
kucały kapcie coraz większe
coraz mniejsze po kolei

mrużyłam oczy posapywał księżyc
wystrychnięty a w kuchni pod strychem
zapach spokojnej kawy lanej do pełna

mlekiem dopełniało się
dzieciństwo


nie umiem się w siebie zmieścić

jak na współczesną przystało zręcznie
zaciągniętym hamulcem rozpinam się
stanik wieszam na klamce

a piersi kuszą na wiersze

niedomknięte w pół słowa w tobie
podglądam i tłukę szkło na szczęście
wciąż


[umazane snami źrenice]

umazane snami źrenice z resztek zdziwienia tyją coraz
większe jak balon z odpustu

fałszując skórę zacierają wrażenie pierwsze na twardym
łóżku z zegarkiem w ręku mierzą stąd do tamtąd byle dalej od
powiedzialności

pod kocem nogi niechętne idą wywracają marzenia do góry
brzuchem linieją jakby miały patent na słońce

białobrudny pępek światła topi się na schodku mruczy
wpada na myśl łechce próżno idealny
system prezentacji 3D


jeszcze wczoraj

maluje obietnice i czeka na to samo od ciebie
do siebie sięga porównuje najstarsze zapachy
zleżałych przekupstw from paris wyrzuca kawałki etykiet
przykleiły się a jeszcze wczoraj wierzyłaby w niezbędność

i w szczerość zatkaną feerią kłamstw w odcieniu farb do
włosów pożyczonych kobiet jeszcze wczoraj patrzyła
jak wygrzebuje je ze swetra cudze za mocno

odstawiła tabletki nasienne już nie będzie brać
dawać siebie w pakiecie promocyjnym bez gwarancji


[zrywam jeszcze więcej]

zrywam ze ściany zdjęcie. wczoraj było na nim jeszcze
więcej. obraz wspomnień wytarty gumką jak w zeszycie.
nadal nie umiem sama żyć na czysto. zaciągam kredyty.

skutecznie zaśmiecam swoje dookoła i korzystam z ulg
podatkowych dla dwojga. na remont. na potem. na po co.



 Magdalena Komoń

magdalena komoń (makOron) 31. maja, 1977r.

lubię lubić. czasami to wystarcza i wtedy jest dobrze. fakt, bywało lepiej, bo dziś humor mam niezbyt. ale jutro. tak, jest jutro i o tym zawsze pamiętam. pamiętam też dobrze o wczoraj. zapisuję swoje dookoła. karteczki rozrzucać zaczynam. zaczynam i czasem nie kończę. ale studia skończyłam: filolog polski, magister! no, dobra partia. aha. partyjna byłam. nawet kiedyś do młodej demokracji III. rzeczpospolitej należałam. mam zdjęcie z lechem w. i legitymację. ale to dawno było. było też mi kiedyś w kółko. a w kółko tego samego to ja nie lubię. lubię lubić.


© Copyright by Magdalena Komoń

 



AKTUALIZACJA