- Sodoma, - wzdychała panna Maria,
gdy Oni, oślepieni uściskiem
przebiegali podwórko.
Stróż Angelo zamiatał liście...
- Gomora, - mruczała panna Maria,
gdy deski nad jej głową
szeptały do siebie czule.
Stróż Angelo drzemał obsypany puchem...
-... i kara.- orzekła panna Maria,
gdy On zniknął, a Ona w nadgarstkach
wycięła jego imię, aby zapomnieć.
Stróż Angelo zasłabł na schodach zdyszany...
Papierowy kwiat
ze strzelnicy,
pusty stół,
ciemny obraz na ścianie,
stukot sekund...
Za oknem tłuką się koty...
Jeden kubek
na półce nad zlewem,
paproć - Ach! wody
nie dałam ci dzisiaj! -
głuchy domofon...
Za oknem deszczu flamenco...
ona o świcie
spełniona po brzegi
uśmiechem kwituje
budzącą się niedorzeczność
on o świcie
pełen niepokoju
wytacza znów większą
kulę wyzwań
Patrz - księżyc, co i nad Dublinem świeci,
odłóż wieczorne sprawy, niech spać idą dzieci.
Chodźmy do Patryka, tam za knajpy progiem
przy spienionych kuflach rozprawiają z Bogiem
o zielonej muzyce, zieloni poeci.
książę naszej starej dzielnicy
na prawej stopie wytatuował nie być
na lewej być i co rano przed wstaniem
myślał być czy nie być na szczęście
problem uciął pociąg do wódy
po krzywych krawężnikach
fortuna toczy się nie dość gładko
duma co rano przy oknie
stary książę naszej dzielnicy
dla ciebie głos astrud i saksofon getza
opium bosanovy ciepły wiatr od morza
szmer cienistych liści miraż oddalenia
w otchłani spokoju zwrócony do wnętrza
ku barwnym iluzjom wyciągając dłonie
pozostaw za sobą świadomość istnienia
mgłą okryte szczurze wysypiska świata
gdzie ubóstwo karmią okruchami chleba
za woalem powiek opończą milczenia
wypełnię po brzegi co dopełnić trzeba
nadawanie imion wyplatanie
w nakreślonym kręgu nocą
głos bębnów odpycha mrok
zniknij lub powiem cię
czym jesteś wyszepcę
spętam w klatce sylab
śpiewnych intonacji sidłach
a nim odejdę w spadku
nazywanie imion nadawanie
w wypalonym nocą kręgu
tembr bębnów rytm tętna
groch w tykwie grzechoce obsesja
piórko na wodzie
promień słońca muska
ciche jezioro
kot liże łapę
utkaną z liści matę
rozgrzewa słońce
czerwone jabłko
słońce nad horyzontem
zamglone sady
kocur na łowach
pióra lecące z liśćmi
cisza o świcie
kręgi na śniegu
wygasło światło w ślepiach
wilki wyją w noc
kropelka wody
spływa po gładkiej skórce
śliwkowe niebo
Według chińskiego horoskopu jestem smokiem, ale nie zieję ogniem. Jak wszystkie współczesne smoki ukrywam się najchętniej pomiędzy literami książek. I wierzcie mi, nie wychodziłbym spomiędzy okładek, gdybym nie musiał...
© Copyright by Ryszard Kaczmarek