poezja.exe.pl - Szymon Jankowski


poezja
STAT4U

stat4u

wiersze



nagły blues z przyrodą w tle

a dlaczegóż to
(do cholery)
nie wolno mi pisać banałów
zapytał 

rzucił w kąt
czarny płaszcz
i u fryzjera na rogu
kazał ściąć lwią grzywę
na pół zapałki 

na płocie napisał
głupi krytyk
potem orenżadą w woreczku
oblał sobie całą koszulę
i spodnie
(bo bardzo lubił orenżadę w woreczku) 

wieczorem biegał nago po łące 

to już szósty
w tym tygodniu
powiedziała krowa do córki 

spróbuj
najsmaczniejsze
są te niebieskie kwiatki 


towarzystwo grafomanów

towarzystwo grafomanów
zbiera się zawsze w środy
po kolacji

zapatrzeni
w ogień na kominku
grafomani piją piwo
i uparcie deklamują
strofy o uczuciach

potem brzęczy tłuczone szkło

to poeci jak zwykle
rzucają w okna
kamieniami


przyśpiewka

w moim ogródeczku
mała szubieniczka
wiszę na niej smutny
i blade mam liczka
w nocy nade mną księżyc
świeci tak zimno i trupio
że kiedy na niego spoglądam
to wtedy cholernie mi głupio
że ja tak tu sobie i innym
zwisam zupełnie do bani
a gdzieś pod tym samym księżycem
całują się zakochani 


pstryk

klisza olśniona
błyskiem obnażonego uda

znowu prześwietlone
odetchnęłaś z ulgą


reportaż penetrujący 

ten przedmiot
to widelczyk do sardynek 

nazwanie bohatera
już na początku utworu
odbiera mu całą aurę tajemniczości
pozostawia w warstwie opisowej
same zeschnięte fakty
więc po co nam one 

w warstwie filozoficznej
ścierają się poglądy na temat
realności bezimiennego istnienia
i funkcji zdefiniowanej formą
albo może dokładnie na odwrót
tylko kogo to obchodzi na bankiecie 

ankieta przeprowadzona
wśród świadków zdarzenia
nie wnosi niczego istotnego
świadkowie milczą
przecież razem z głowami
amputowano im usta 

ten przedmiot
to widelczyk do sardynek
albo mieszadełko
do idei 


barwy dopełniające

puk puk kto tam
ach dzieńdobrypani
bardzo dzisiaj ładna
i świeża 

na dole
jest zieleń
trawa
wysoko niebo
białe chmury 

żółć błękit i czerwień
każde inaczej
smakuje
ciekawe 

słoneczne ciepło
przez skórę
zaś blask odbity
w wilgotnych oczach
matki 

czarno biała
kiedy wreszcie
zrozumiem
dlaczego świat
jest 

kolorowy 

więc dowidzenia
jak zwykle we czwartek
kto to był kochanie
baba z cielęciną 


ciernie

wyszedł nareszcie
po sześciu dniach
czy to normalne
tak siedzieć w szopie 

zawsze podejrzewałem
że jemu nie chodzi
tylko o te półki
krzesła stoły
i ramki do obrazków 

wyszedł i powiedział
tym razem udało mi się
to jest dobre 

czy to normalne
tak siedzieć w szopie
i nikogo nie wpuszczać 

raz tylko
pamiętam półmrok
pył w smudze światła
zapach drewna
i skrzynię 

tam
w niej
były ich tysiące
a każdy innego
kształtu
rodzaju
przeznaczenia 

gwoździe 

kupię tacie młotek
na gwiazdkę



 Szymon Jankowski

Mężczyzna płci męskiej, rocznik 73. Kolor blady, lekko łysiejący. Smak cierpki, wręcz ironiczny, bukiet rozlazły z wyraźnym posmakiem snuja. Ciężki i ciężkostrawny. Wytwarzany tradycyjnymi metodami z winogron odmiany środkowopomorskiej. Pasuje do potraw, dań i deserów.

Wiersze piszę (a raczej pisuję) właściwie przez przypadek, który zwabił mnie niegdyś na pl.hum.poezja. Fakt, że ktoś może nazwać mnie "poetą", wciąż jeszcze przyprawia mnie o niemałą konsternację. Nie przystoi to określenie komuś, kto wierszy nie czyta, choć usiłuje je pisać, prawda? Pozbawiony jakiejkolwiek wiedzy o poezji, dziedzicznie obciążony skłonnością ku lżejszym muzom, jestem niczym pijana małpa z brzytwą. Sam nie wiem jaki jeszcze numer wytnę. Zwykle jednak siedzę spokojnie w klatce i leniwie przeżuwając banana obserwuję świat za kratami. A on obserwuje mnie. I obaj nie jesteśmy zachwyceni widokiem.


© Copyright by Szymon Jankowski

 



AKTUALIZACJA